Witajcie wszyscy :D
Dziś na blogu kolejna recenzja. Wiem, że może ostatnio nie było ich zbyt wiele, ale w końcu ponownie tutaj zawitały, gdyż po zażegnanym czytelniczym kryzysie udało mi się przeczytać kilka książek. I chcę wam o nich jak najszybciej opowiedzieć, byście wiedzieli, po które sięgnąć musicie, po które możecie, a od których radziłabym wiać z daleka.
Dziś o książce, którą dostałam jakieś pół roku temu na urodzinki, nie powiem które, co by się nie wydało, jak stara jestem (lub jak młoda). Pewnie niebawem i tak się dowiecie, bo nie zawsze potrafię utrzymać jęzorka za zębami. Jak już wcześniej wspomniałam, książka ta przeleżała swoje na stosie pół roku, aż w końcu po nią sięgnęłam. Teraz z czystym sumieniem mogę powiedzieć o tym Uli i ją w tym właśnie momencie pozdrowić (o ile to czyta, w co wątpię). Teraz mogę jej tę książkę pożyczyć do przeczytania.
Szykowałam się jej czytania w sierpniu z okazji 7 ReadUp, jednak nie udało mi się wtedy po nią sięgnąć. Lecz sięgnęłam po nią w nieco późniejszym terminie. Teraz więc mogę wam nieco o niej opowiedzieć. Panie i Panowie, Lejdis end dżentelmen, przed wami recenzja Czarodziejów Skrzydła Nocy Geoffreya Huntingtona.
Historia opowiada o czternastoletnim chłopcu Devonie March. I jak się możecie domyślić Devon nie jest zwyczajnym chłopcem. Otóż od dziecka nękają go demony, które kryją się w jego szafie. I żadna przeprowadzka nie pomoże, gdyż owe istoty znajdą się w każdym miejscu, gdzie Devon będzie mieszkał. Lecz ojciec wciąż mu powtarza: Jesteś silniejszy od nich wszystkich. Jednak gdy ojciec Devona umiera, przeprowadza się on do Biedy, do Kruczego Dworu, przed którym wszyscy mieszkańcy małego miasteczka go ostrzegają, bo dzieją się w nim różne dziwne rzeczy. W dodatku, ojciec przed śmiercią wyjawia chłopakowi, że jest adoptowany. Chłopak chce poznać prawdę o tym, kim jest i liczy też na to, że osoba, u której ma teraz mieszkać, może coś na ten temat wie. Jednak nikt nie chce mu pomóc. Czy Devon pozna prawdę o swoim pochodzeniu? Jaką tajemnicę skrywa Kruczy Dwór? I jak Devon się zaadaptuje w nowym otoczeniu - wszystkiego dowiecie się po przeczytaniu Czarodziejów Skrzydła Nocy.
Narracja zastosowana w powieści jest trzecioosobowa, jednak narrator wie, jakie myśli trapią Devona, wie, jak się czuje w danych sytuacjach. Muszę zwrócić też uwagę na to, że powieść napisana jest w czasie teraźniejszym, a nie w przeszłym jak do tego przywykłam. Wszystko dzieje się na naszych oczach np Burza szaleje jak wzgardzony kochanek; Devon boi się podejść bliżej do Czarciej Skały. Na początku nieco mnie to irytowało, ale przyzwyczaiłam się.
Devona poznajemy jako sześcioletniego chłopca w prologu, który boi się skrywających się demonów w szafie. Jednak dzięki ojcu udawało mu się je opanować. A pierwszy rozdział mówi już o czternastoletnim Devonie. Chłopak ten jest sympatyczny i łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi. I jeszcze towarzyszy mu Głos, który inaczej można określić intuicją. Jest też uparty w dążeniu do celu, jakim przede wszystkim jest poznanie swojego pochodzenia oraz tego, dlaczego to on ma tajemnicze moce. Nie zważając na zakazy dociekania tych informacji od swojej nowej opiekunki prawnej, u której Devon mieszka.
Jest też zła postać w postaci ducha złego czarownika Jacksona Muira, który to kryje się pod różnymi postaciami i usiłuje uwolnić wszystkie demony, by wykorzystać je do własnych celów. A Jackson nie przestaje szukać sposobów, by przekonać chłopca, do otworzenia portalu. I aby dać mu do zrozumienia, że go nie pokona.
W książce mamy też do czynienia z drobnym wątkiem miłosnym między Devonem, a córką opiekunki - Cecily. Jest to rówieśniczka Devona i chodzą razem do szkoły (no i mieszkają pod jednym dachem). Mimo, że jest miłą dziewczyną, otwartą i przyjazną, to działała mi też na nerwy. Dlaczego? Bo tak jak jej matka udawała, że niczego dziwnego na Dworze nie dostrzega, żadnych duchów i krzyków, a najłatwiej jest przecież powiedzieć komuś, że ma przywidzenia i paranoje niż przyznać, że widzi to samo.
Czarodzieje Skrzydła Nocy to opowieść nie tylko o tajemnicy, lecz również i o tym, że wiara czyni cuda. Wystarczy uwierzyć i być pewnym siebie, aby pokonać zło kryjące się w ciemności.
MOJA OCENA: 6/10
Komu polecam:
- początkującym czytelnikom
- lubiącym tajemnice i wątek walki ze złem
- miłośnikom poszukiwania prawdy o głównym bohaterze
- szukającym luźnej lektury na jeden wieczór.
Podsumowując, jest to powieść skierowana do młodszego czytelnika, lecz w ramach odskoczni od cięższej lektury powinna się sprawdzić. I nie jest to nic wybitnego, ale czytało się ją całkiem przyjemnie i szybko. Z tyłu napisano, że jest to skrzyżowanie Harrego Pottera z serialem Buffy. Chociaż nie czytałam HP i nie oglądałam tego serialu, to jednak nieco śmiem wątpić w to porównanie. Ale przekonajcie się sami.
A wy czytaliście książkę Geoffreya Huntingtona? Jak się wam podobała? Piszcie o tym w komentarzach. I wybaczcie, że w niedzielę, żaden post się nie ukazał - staram się z całych sił przeczytać książkę z Book tour'a Miłość i aspiryna. Niedługo też się pojawi jej recenzja, by opowiedzieć wam o moich wrażeniach.
Obawiam się, że z młodzieżówek już wyrosłam :/ Tylko właśnie wspomniany przez Ciebie HP jest klasyką, do której wracam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Chyba zrobiłam się za stara na takie książki :)
OdpowiedzUsuńPS. Wiem, że trochę mi z tym zeszło, ale wreszcie odpowiedziałam na Twoje pytania w LBA :) jeszcze raz dziękuję za nominację :*
http://przeliterowana.blogspot.com/2016/10/liebster-blog-award-2.html
Tytuł podsunę moim dzieciom, powinno ich zainteresować, może się wciągną. :)
OdpowiedzUsuń