Witam wszystkich bardzo serdecznie w ten środowy poranek :)
Dziś zabieram was w podróż w góry, gdzie po Końcu Świata ludność przenosi się do gór chroniąc się przed świetlikami i musi sobie radzić z mrozem, śniegiem, śnieżnymi zawiejami. I mimo tego, że jest lato, i może w tym roku też nie należące do najcieplejszych, to właśnie w taką porę dobrze się czyta takie mroźne opowieści. Porozmawiajmy o książce Piotra Patykiewicza "Dopóki nie zgasną gwiazdy". Kolejna recenzja książki ze stosiku bookathonu. Zapraszam ;)
Jest to książka polskiego autora, Piotra Patykiewicza i muszę przyznać, że było to pierwsze moje spotkanie zarówno z polską fantastyką w klimatach postapokaliptycznych. Muszę przyznać, że się nie zawiodłam tym spotkaniem. Było miłe owszem, ale do pełni szczęścia czegoś mi zabrakło. A najgorsze jest to, że sama nie wiem, co to jest.
Na pewno do plusów można zaliczyć pomysł na fabułę i motyw świetlików, ale o tym może więcej opowiem później. Wiem, nie przeczytałam zbyt wielu książek, a zwłaszcza post apo i możecie uznać, że się po prostu nie znam, ale cały zamysł tej powieści jest całkiem oryginalny. Po Upadku, który przez nas równie dobrze mógłby zostać nazwany Końcem Świata, ludzie są zmuszeni żyć w górach. I to całkiem wysoko, bo niżej czeka ich zło w postaci świetlików. Wieczna zima, surowe warunki, gdzie mężczyźni wybierają się na całkiem długi czas by zapolować, a tym samym utrzymać swoje rodziny przy życiu. Kilka osad, w których ludność wykonuje dane czynności przydatne nie tylko dla siebie i pozwalające utrzymać siebie, także handel wymienny mięso za drewno itp. Dzieje się całkiem sporo, ale aby o tym się sami przekonać musicie przeczytać tę powieść. "Dopóki nie zgasną gwiazdy" opisuje głównie losy Kacpra, mamy do czynienia z narracją trzecioosobową.
Nasz główny bohater, Kacper jest szesnastolatkiem, jednak nie takim beztroskim chłopcem, do jakich przyzwyczaiło nas całkiem sporo powieści. Co prawda, jest nieco wybuchowy, ale jednak jest chłopakiem niezwykle odpowiedzialnym i dojrzałym. To trochę zaskakujące, gdy czytasz tę książkę i Kacper zachowuje się jak dorosła osoba, a potem zdajesz sobie sprawę, że jest on zaledwie szesnastolatkiem.
Poza Kacprem bliżej nieco udaje nam się poznać osoby bliskie chłopakowi - jego przyszłą żonę Mirę, brata Stacha, ojca czy też inne osoby, z miejsc, w których przebywał. I to, co chcę powiedzieć o pozostałych bohaterach to to, że są to postacie wiarygodni, ale chętnie poznałabym lepiej inne postaci, które zostały opisane nieco pobieżnie. Jednak z tak krótkich wystąpień możemy zobaczyć, jak bohaterowie są silni w codziennych zmaganiach o przetrwanie, a także z innymi problemami.
Zakończenie jest otwarte, sami możemy dopowiedzieć sobie, co by mogło się wydarzyć dalej. I mimo, że może nieco mnie zaskoczyło, to jednak nie wyobrażam sobie zakończenia tej powieści niż sposób, w jaki została ona rozwiązana.
Zaletami tej powieści jest przede wszystkim pomysł. Jak już wcześniej wspomniałam, nie czytałam zbyt wielu książek podobnej tematycznie do tej, jednak przekonana jestem, że nie występowały tam poszczególne elementy, jak tu. Bohaterowie, z którymi się tu zetkniecie również są silni, radzą sobie i nie poddają się mimo licznych przeciwności losu. Mimo, że nie wszyscy są tak doskonale rozpisani to jednak są wyraziści. Jedyne, co mnie zadziwia, a jednocześnie jest całkiem sporą zaletą to główna postać. I dojrzałość, jaką się wykazuje. Decyzje i sytuacje, z jakimi musi się zmierzyć - nie każdy starszy od niego byłby w stanie sobie z tym wszystkim poradzić.
Jednak nie wszystko było takie cudne i cukierkowe. Nie wszystko należy wychwalać pod niebiosa. A o co mi konkretnie chodzi? Przede wszystkim na początku miałam lekkie trudności, aby "wbić" się w ten świat i tę powieść, nieco ciężej mi się ją czytało. Jednak gdy się przyzwyczaiłam, nie stanowiło to większego problemu. Rozdziałów było dziesięć i jak możecie się domyślić, było ciężko nieco to czytać, jednak były takie "przerywniki" w postaci gór, tak jak na zdjęciu wyżej. Następne mogę wymienić małe zamieszanie ze świetlikami. Pan Patykiewicz zamieszał mi w głowie tak, że już na koniec nie ogarnęłam nic. Ogólnie było okay, ale potem już w końcu sama zwątpiłam. Dlaczego? Bo są tu ukazane trzy spojrzenia na świetliki. Rozumiem zabieg, całkiem oryginalny, jednak chyba nie do końca wypalił, jeżeli chodzi o mnie. Reszta była okay.
Jednak książka mi się podobała. Nie miałam co do niej większych oczekiwań, nie wiedziałam nawet co mnie może spotkać. I z takim podejściem nie mogę powiedzieć, że to było jakieś złe czy tak cudowne, że nie wyrażą tego żadne słowa. Ale liczby tak :)
MOJA OCENA 7/10
Czytało się ją przyjemnie, jednak potrzeba nieco czasu, aby wciągnąć się w historię i ją polubić. Jednak miejcie się na baczności, by i wam nie przewróciło się w głowie. Zamysł był dobry, jednak gorzej z wykonaniem. Komu mogę polecić? Przede wszystkim osobom, które lubią powieści post-apo, powieści osadzone w warunkach dość surowych i ciężkich do przeżycia; osobom, które same chcą się przekonać, jak piszą polscy autorzy [ niekoniecznie znani].
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że zachęcę was do przeczytania tej książki. Ponadto chciałabym powiedzieć, że powstało darmowe opowiadanie z uniwersum tego świata i znajdziecie je tutaj.
Jak pewnie też zauważyliście nieco się tu pozmieniało - dajcie znać co o tym sądzicie.
Jeśli czytaliście "Dopóki..." podzielcie się swoją opinią na jej temat, a jeśli zrecenzowaliście ją - pozostawcie link w komentarzu. Na pewno zajrzę :) Zaczytanego tygodnia :)
PS. Uważajcie na świetliki :)
ojej, dziękuję serdecznie za nominację :D
OdpowiedzUsuń